Przebywając w parku, na szkolnym podwórku lub placu zabaw i obserwując dokazujące tam dzieci, zazwyczaj podziwiamy ich spryt, zwinność oraz niespożyte pokłady energii, które prezentują w czasie zabawy. Nigdy jednak nie zastanawiamy się jak ważne umiejętności musiały posiąść, by bawić się w tak energiczny i rezolutny sposób. Zazwyczaj w takich sytuacjach wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że wśród naszych pociech są także takie dzieci, dla których zwykła zabawa na świeżym powietrzu, wspinaczka na drabinkę na osiedlowym placu zabaw lub tak prosta i oczywista umiejętność jaką jest jazda na rowerze może stanowić szczyt nie do zdobycia. Dzieci, które stoją przed tego typu problemami jest wbrew pozorom bardzo wiele, to dzieci z zaburzeniami procesów integracji sensorycznej.
Zaburzenia te przekładają się na szereg zachowań, które rodziców, osoby z najbliższego otoczenia dziecka oraz nauczycieli często wprawiają w zakłopotanie. Osoby te postrzegają dzieci z zaburzeniami SI jako osoby niezaradne i niezgrabne. Owa niezaradność bardzo często przekłada się na agresję lub wycofanie z grupy przedszkolnej bądź rówieśniczej w klasie. Jeżeli dziecko nie jest w stanie właściwie odczytać informacji, które dostarczają mu jego mięśnie, stawy, zmysł równowagi czy skóra, nie ma możliwości kształtowania prawidłowego schematu własnego ciała, a co za tym idzie, ma kłopot z planowaniem ruchu i możliwością „odczuwania” własnej osoby. Brak możliwości kontroli ruchu stanowi przeszkodę dla wchodzenia w interakcje z otoczeniem, a to przyczynia się w znacznym stopniu do wycofywania się przez dziecko z jakże istotnych i ważnych relacji ze światem zewnętrznym. Problem ten może dotyczyć zarówno dzieci zdrowych, rozwijających się prawidłowo pod względem intelektualnym, jak również dzieci o szerokim spektrum niepełnosprawności, w tym dzieci z autyzmem.
Lena ma 6 lat, jest dziewczynką ze zdiagnozowanym autyzmem dziecięcym. Na zajęcia integracji sensorycznej uczęszcza dwa razy w tygodniu od prawie półtora roku. Na początku swojej przygody z terapią prezentowała zazwyczaj typowe dla dzieci z autyzmem zaburzenia. Kiedy chodziła po ławeczce, wyspach lub choćby narysowanej na podłodze linii widoczna była u niej tak zwana niepewność grawitacyjna. Lenka szybko traciła równowagę i nie była w stanie pokonać tego typu zadania bez asekuracji ze strony terapeuty. Widoczne także były problemy z lokalizacją bodźca dotykowego. Wielokrotnie nie była w stanie wskazać, którą część ciała w danej chwili dotyka jej terapeuta, miała także kłopoty z rozpoznaniem silniejszego docisku, który okazywał się zbyt słaby, by być odczuwalnym przez Lenkę. Jak okazywało się, delikatne głaskanie i gładzenie po dłoniach, plecach czy twarzy materiałami o różnych fakturach powodowało dyskomfort i natychmiastową reakcję obronną w postaci ucieczki. Niezwykła była reakcja Lenki na różnego rodzaju dźwięki. Można było odnieść wrażenie, że wielu z nich nie słyszy, nie dostrzega, jakby w ogóle nie istniały. Natomiast inne były zbyt silne, rozpraszające, nie do wytrzymania. Kolejne zaś – pasjonujące, ciekawe, warte poznawania i odkrywania.
Obserwując Lenę w czasie zabawy dowolnej odnosiło się wrażenie, że wszystko to, co do niej dociera z otaczającego świata jest jak wielka rozsypana układanka, z której ułożeniem ona sama nie jest w stanie sobie poradzić. Choć widzi jej poszczególne elementy, zupełnie nie wie jak położyć je w odpowiednie miejsca, by stworzyły jasną, sensowną całość. Z czasem okazało się, że instrukcją do ułożenia tych wymieszanych puzzli, w dużej mierze była terapia integracji sensorycznej. W czasie pracy z dziewczynką niezwykle ważne okazało się prowokowanie sytuacji, w których Lena jak najdłużej utrzymywała kontakt wzrokowy, co możliwe było dzięki między innymi właściwej pozycji terapeuty względem dziewczynki, odpowiednio kierowanym poleceniom i komunikatom oraz szeregu wzmocnień pozytywnych w formie pochwał i nagród. Oczekiwane efekty możliwe były do osiągnięcia dzięki zaangażowaniu rodziców Leny, którzy stosowali się do wskazówek wynikających z terapii. Rodzice w bardzo umiejętny sposób starali się przenosić ćwiczenia z Sali terapeutycznej na płaszczyznę najbliższego otoczenia dziewczynki, co w terapii jest niezbędnym warunkiem osiągnięcia sukcesu. Dzisiaj Lenka mimo pojawiających się od czasu do czasu regresów, które zazwyczaj można zaobserwować po dłuższej nieobecności spowodowanej chorobą, dużo lepiej radzi sobie w świecie, który ją otacza. Jest jeszcze może troszkę ostrożna, jednak szereg prostych zabaw i czynności, jak np. wejście po schodach w przedszkolu, zjazd ze ślizgawki, pokonanie prostego toru z przeszkodami nie przerasta jej, nie jest górą nie do zdobycia. Lenka już nie zniechęca się, nie poddaje. Zawsze podejmuje próbę osiągnięcia zamierzonego celu, sama zdaje sobie sprawę, że już jest w stanie stawić czoła temu, co jeszcze nie tak dawno powodowało, iż była postrzegana jako niezdara.
Kiedy zaczynamy rozumieć zaburzenia przetwarzania sensorycznego, dochodzimy do wniosku, że potrafimy postrzegać dzieci w zupełnie innym świetle. Zaczyna do nas docierać, że dzieci, których dotknął ten problem zmagają się z najprostszymi zadaniami, które stawia przed nimi codzienność. Możemy im pomóc, tylko musimy umieć otworzyć na ich problemy swoje oczy, umysł ale przede wszystkim serce.
Agnieszka Kierzkowska pedagog specjalny, terapeuta SI